poniedziałek, 20 czerwca 2011

O tym jak Pasikonik spotkal innego Pasikonika

 Po kilkudniowej podróży po północnej Italii, Pasikonik ze Stokrotką dotarli w krainę Szwajcarskich zegarków, gdzie aktualnie knują niecne plany przemytu gigantycznej sakwy wypełnionej frankami na kontynent południowo-amerykański. Sakwa wypełniona szwajcarskimi frankami istnieje na razie w wyobraźni, ale ręce gotowe są do pracy, a czoło przygotowane na krople potu. Nie należy do najprostszych zadań wwiercenie się w stalowo-kwadratowe szwajcarskie struktury, jednakże byłoby mi niesłychanie smutno, gdyby życie okazało się łatwe.

Ale nie o tym chciałem mówić. Będąc jeszcze w trasie z "Sezonem na lwy", zahaczyliśmy z Kasią o Bieszczady. 
Jak kula śniegowa zaczęły się toczyć "przypadki", które wcale przypadkami nie były, gdyż przypadki w ogóle nie istnieją. Za to istnieją sytuacje zaskakujące, nieprzewidziane, które własnie jak kula śniegowa, jedna po drugiej zaczęły się wydarzać, stwarzać, rzeczywistość z szat powierzchownych okradać.
A było to tak. Pan kierowca złapanej okazji (irytująco jak w obrazek święty zapatrzony w dzipiesa), pogubił się na drodze, przejechaliśmy około 20 km w nieznanym (dla niego) kierunku i kiedy już się zatrzymał w wiosce, aby zapytać miejscowych gdzie jesteśmy (my mieliśmy mapę), traf chciał, że zatrzymał się przy karczmie "Siekierezada". Wysiedliśmy więc z auta i po piętnastu sekundach natknęliśmy się na miejscowego barda z gitarą. Usiedliśmy pod parasolami Siekierezady, gdzie w towarzystwie bieszczadzkich aniołów, słuchaliśmy zwalającej z nóg poezji śpiewanej przez Wojtka. Nigdy nie zapomnę wyrazów twarzy miejscowych pijaczków (aniołów), zamyślonych, odpływających łodziami w przestrzeń niespokojnego smutku jesieni...choć to wiosna była...
Wojtek grał, a liście piętrzyły się w zachwycie...

Kiedy Wojtek skończył grać, zapytaliśmy go, jak go można znaleźć w internecie. Okazało się, że Wojtek jest PASIKONIKIEM i prowadzi stronę: WWW.PASIKONIK.ART.PL   !!!!!!


 (Pasikonik zawsze pisze dedykacje wierszem)

 (Siekierezada)

Toć to była niespodzianka! Spotkały się dwa Pasikoniki w Siekierezadzie! Kolejne dni spędziliśmy razem, chodząc po górach i dolinach. Wojtek Pasikonik jest znany w całych Bieszczadach. Co chwilę spotykaliśmy kogoś, kto dobrze już znał chrząszcza. Chodzi, śpiewa i gra na gitarze, sprzedaje swoje tomiki poezji i wszędzie witany jest z serdecznością. Był nam wspaniałym przewodnikiem, dzięki Pasikoniku!


W drodze na Połoninie Wetlińska pod jednym sklepem spotkaliśmy niejakiego Podgrzybka. Pasikonik wyciągnął gitarę i zaśpiewał. Znów zatańczyły liście na drodze. Kiedy Podgrzybek zobaczył butki Stokrotki, w których wybiera się w górę, na Połoninę,  zdjął swoje nowe buty i... dał je Kasi! To nie przypadek sprawił, że mieli ten sam numer buta. Podgrzybek (anioł) oddał swoje buty ot tak, jakby poczęstował papierosem. Później zamilkł i w pantofelkach Kasi wpatrzony w dal słuchał piosenek Pasikonika. To było NAPRAWDĘ UDERZAJĄCE! Być może nawet Pasikonik umieści te magiczną chwile w którymś ze swoich wierszy... kto wie?


Nie pozwolę sobie nie przytoczyć jednej z piosenek pasikonika. Nie ukrywam, że wybór trudny, gdyż wiele z nich ma tą Iskrę, co porusza natchnienie. Nie ukrywam też, że wybrałem tą, ze względu na konika polnego.

urodzinowy blues

miało być głośno transporter piwa
czekał schłodzony na gości
stół od wyżerki prawie się zginał
pies nawet koty zaprosił

miało być hucznie sąsiad zza ściany
wyjechał wczoraj wieczorem
muza tu także miała się zjawić
nucić o jutrze za dołem

miało być - miało - noc szuka zguby
gości jak nie ma tak nie ma
w kącie gitara spuściła struny
tylko mój pies kotom śpiewa

chwilę posiedzę z lustrem przed sobą
skończę melodie samotne
oczy zamykam - już myśli wschodzą
czarne jak widok za oknem

pijanym krokiem odwiedzę kąty -
do drzwi już trafić nie umiem
czy mnie odwiedzi choć konik polny
zanuci piosnkę co lubię

w ostatniej puszce odnajdę ciszę
przynajmniej z nią porozmawiam
koty już poszły - ja palce liczę
i lustro też nie chce gadać

piątek, 3 czerwca 2011

Wzruszenia łzy ronią również lwy...


Pasikoń ledwie żywy, z do kolan wywieszonym jęzorem, dobrnął do końca trasy i padł. Długo leżeć nie będzie, choćby nawet mu się należało, to jednak do zrobienia wiele, czasu jak zwykle za mało, a siwiejący wiatr skał kruszyć nie przestaje.



Z miesięcy dwóch niezakłopotane dane:
- 31 pokazów "SEZONU NA LWY" w 24 miastach Polski,
- 6095 km przejechanych autostopem pomiędzy pokazami (wydaje się niewiarygodne? wystarczy policzyć:) (tylko 3 razy przejechałem się ciuchcią pkp),
- najliczniejsza publiczność - JAROCIN - ponad 200 osób,
- standard - 30-40 osób,

 Najweselsze puby:
  ŻESZUFF ("Remont")
  KRAKÓW ("Artefakt-cafe")
  EŁK ("Smętek")
  GDAŃSK ("Szafa")
  PIOTRKÓW TRYBUNALSKI ("Spirala")


- najmocniejsze ekipy:
 ŻESZUFF, AUGUSTÓW, 
WODZISŁAW ŚLĄSKI,
PIOTRKÓW TRYBUNALSKI


- najpiękniejsze kobiety:
  ŻESZUFF, KONIN (olaboga!),



- rekordziści:
                    STOKROTKA (około 15 pokazów:)
                    P.A.L.PAPIER (6 pokazów)
                    AGATA! (5 pokazów)
                    NALEŚNIK (4 pokazy)
                    
        
I gdzie ta praca...?


Do majowej trasy dołączyła do mnie Stokroć.
Ach, jakie to romantyczne! Stokrotka z pasikonikiem na majówce, ach!


W drodze do Suwałk złapaliśmy... Niemca! 


Yoyo jechał wielką cieżarówką-domem dookoła Bałtyku. W Polsce po raz pierwszy. Z podróży po Europie znał wielu polskich punków i spodziewał się, że w Polsce pozna ich jeszcze więcej... 


Yoyo przejechał szerokość Polski i nie spotkała go żadna przygoda, nie poznał żadnych Polaków. Do czasu, kiedy na mazurskiej drodze stanęliśmy My:)


Noc spędziliśmy u Niemca w ciężarówce, zaparkowanej nieopodal głównego deptaka w Suwałk-ach! Myślę, że Yoyo nigdy nie zapomni akcji z naleśnikami w barze mlecznym. My na pewno też nie:)

 

Suwalskie ploteczki.



Do zatrzymywania aut, używaliśmy niewidzialnej tarczy z Energii Miłości...


Wschód Polski jest zupełnie inny niż zachód Polski. Dla przykładu (nieco absurdalnego, ale niech będzie) w każdym miasteczku na wschodzie jest pełno lodziarni, do których stoją kolejki ludzi! Ulice mogą obumierać na pustkę, ale przy lodach zawsze jest pełno lodziarzy!



Na chwilunię zahaczyliśmy też o Biebrzański Park Narodowy, gdzie występuje gatunek Zebry Donikąd.



W Augustowie nie mieliśmy szans. Ekipa wzięła nas do siebie i upoiła:) Bawiliśmy się do rana, hulaj dusza!


I graliśmy w Diabelską Grę, których zasad nie powtórzę.
każdy szukał swojego diabełka...

Bawiliśmy się tak dobrze, że aż zapomnieliśmy ze sobą wziąć naszego didgeridoo...


W "Spirali" w Piotrkowie Trybunalskim Stokrotki już nie było. A my  rozmawialiśmy po projekcji w Ciemności:)


Załogę z Piotrkowa trzeba odwiedzić! Tworzy w "Spirali" zarąbisty klimat! Jeden z kolegów przy końcówce projekcji, totalnie zaaferowany, oczy na wierzchu, pyta mnie, czy
będę przez następne 30 minut, czy mam zamiar się oddalić. Wrócił z saksofonem, wziął mnie do kibla i mówi: "stary, ja Ci muszę to zagrać!" - i zaczął grać... ja pierdolę... piękne to było... dziękuję...




No byłem wzruszony no.

           
    Ponad 6000km na stopa po Polsce:)



A oto i Łódź



W Poznaniu nocowałem w domu u kumpla, który jest vice-mistrzem Polski w... malowaniu na kawie!


Dla mnie jest mistrzem parzenia kawy z przepięknymi malowidłami. W ogóle to Gaca posiada ogromną wiedzę o kawie. Naprawdę umie ją robić. On kocha kawę. Zresztą cały czas gada o kawie:)

 
 Gaca nie jest poznaniakiem, pochodzi ze Szczecinka:)


A na jesień zamierza otworzyć kawiarnię w Poznaniu, także w Jego imieniu zapraszam miłośników kawy najpierw na filmik. KLIK.


Ta moja dwumiesięczna trasa po Polsce...
To naprawdę było coś niesamowitego...Dziękuję wszystkim za wsparcie, za radość i śmiech. Za gościnę przepiękną, najprawdziwszą polską gościnę. Za słowa mądre i głupie, za wszystkie życzenia, które się spełnią. Za inspirację do dalszego tworzenia. Za wartości, dla których żyję, i które nie zostały podważone lewarkiem polskiej rzeczywistości. Śmiejmy się, dużo śmiejmy się! Dziękuję, że działacie, że tworzycie, że nie siedzicie przed telewizorem! Dzięki Wam spojrzałem inaczej na Polskę, widzę teraz kwiaty rozbrzmiewające na polskiej łące! Przyszłość należy do Nas i nic tego nie zmieni! Pamiętajcie kochani o Matce Ziemi. Dziękuję za ten Czas!


Ja pojadę dalej, a Wy pamiętajcie o drzewach!